czyli
Jak żyć?
Zagadnienie związku czasu naświetlania i wartości przysłony wydaje się z pozoru trywialne i niejeden fotoamator popuka się w głowę na samą myśl o potrzebie szukania tu jakiegoś problemu. No przecież wiadomo, mamy szereg czasów, choćby 1/30-1/60-1/125-1/250-1/500 s i tak dalej oraz szereg liczb przysłony, ot 2-2,8-4-5,6-8-11-16..., zmieniamy czas o jeden czy ileś tam stopni, i o tyle samo stopni korygujemy w drugą stronę przysłoną. No proste i trywialne.
W pewnym zakresie oczywiście tak. Problem narastać zaczyna wraz ze wzrostem wielkości zmiany, czy też z wynikłą jej jakąś przypadkową wartością. Bowiem weźmy choćby popularne aparaty otworkowe, oferujące otwór względny na przykład w okolicy 1:200. O ile nie jest to aparat z pomiarem TTL, takiej wartości przysłony nie obsłuży nam raczej w bezpośrednim pomiarze przeciętny światłomierz, nie jest to też żadna konkretna wartość z tradycyjnego ciągu liczb przysłony, umożliwiająca trywialne odliczenie sobie "stopów".
Jak sobie wtedy poradzić? Tym bardziej, że z ciągów czasów i przysłon widać też przecież, że wartości czasu i przysłony nie można przeliczać bezpośrednio. Jak więc przekłada się wartość przysłony na czas naświetlania?
Oczywiście prosto, czas zmienia się bowiem z kwadratem liczby przysłony. Jeśli zatem zmienimy sobie w dowolny sposób wartość przysłony, to niezbędna korekcja czasu ekspozycji wyniesie...
n = (k2/k1)2
gdzie
n - krotność zmiany czasu
k1 - liczba przysłony wyjściowa
k2 - liczba przysłony po zmianie
Zatem, jeśli zmieniamy przysłonę - przykładowo - z 2,8 na 22, to czas naświetlania skorygować należy n = (22/2,8)2 = 7,862 = 62 razy. Tak na marginesie, widać tu niejaką niedokładność wynikłą z zaokrąglania liczb przysłon do zwyczajowych w danym szeregu wielkości, bo przy takim posługiwaniu się pełnymi wartościami ich stopni winna nam tu wyjść krotność 64 (czyli 26) - no ale i tak jest to różnica rzędu 3%, czyli pomijalnie mała.
Tak samo oprzeć się możemy na tej zależności w przypadku wspomnianego powyżej przykładowego aparatu otworkowego o otworze względnym 1:200. Tutaj posługując się na przykład światłomierzem zewnętrznym czy drugim aparatem mierzymy sobie ekspozycję dla jakiejś założonej, referencyjnej przysłony, dajmy na to 1:16, a następnie korygujemy ją - zgodnie z powyższym wzorem - dla naszego otworka 1:200. Czyli...
n = (200/16)2 = 12,52 = 156
Czas naświetlania w otworkowcu o otworze względnym 1:200 wydłużyć trzeba zatem 156 razy w stosunku dla tego zmierzonego dla przysłony 1:16. Tam, powiedzmy, wszedł nam 1/60 s - to ile trzeba naświetlać teraz, eee...?
Ano oczywiście zgodnie ze wzorem:
t2 = t1 * n
gdzie
n - krotność zmiany czasu
t2 - czas po zmianie
Czyli w naszym przykładzie: t2 = 1 / 60 * 156 = 0,017 * 156 = 2,6 [s].
Uwaga - powstrzymać się tu trzeba przed odruchowym podstawieniem do wzoru wartości 60 (zamiast rzeczywistej 1/60) jako czasu wyjściowego, bo skończylibyśmy wtedy z naświetlaniem z górą dwie i pół godziny. ALE - jako, że występuje tu mnożenie przez ułamek z jedynką w liczniku (1/60) możemy sobie sprawę uprościć i po prostu od razu podzielić krotność zmiany czasu przez mianownik jego wartości, sprowadzając działanie do uproszczonej postaci t2 = 156 / 60 = 2,6 [s]. Acz uwaga, uproszczenia tego dokonywać można wyłącznie gdy czas wyjściowy jest krótszy od 1 s, ergo jego bezwzględna wartość jest ułamkiem mniejszym od 1!
Za to, biorąc pod uwagę, że aparat otworkowy i tak ma stały otwór względny, to pomiaru wyjściowego dokonywać winniśmy najlepiej zawsze przy tej samej wartości przysłony - jak 1:16 w naszym przykładzie - a wtedy niezbędna korekcja ekspozycji zawsze będzie ta sama - czyli nasze 156x - zatem można ją po prostu zapamiętać, bez potrzeby każdorazowego przeliczania na nowo.
No i przy takich już kilkusekundowych czasach naświetlania - o ile fotografujemy na materiałach tradycyjnych - nie można już też zapomnieć o efekcie Schwarzschilda.
Na koniec spójrzmy jeszcze jednak na inną kwestię - gdyby z jakiegoś powodu wygodniej było nam zamiast tej wyliczonej krotności korekcji ekspozycji posłużyć się jednak stopniami vel stopami, jak to sobie przełożyć?
Oczywiście, też prosto, ze wzoru...
ΔEV = log2 n
gdzie
ΔEV - zmiana ekspozycji w stopniach
n - krotność zmiany ekspozycji
Wzór ten zapisać możemy w bardziej strawnej dla liczenia na kalkulatorze postaci jako ΔEV = ln n / ln 2, a skoro 1/ln 2 jest tu wielkością stałą, to po prostu jako:
ΔEV = 1,44 * ln n
Zatem, idąc tym tropem, nasza korekcja ekspozycji 156 razy przekłada się na zwyczajowe stopnie jako...
ΔEV = 1,44 * ln 156 = 7,27
Czyli wydłużyć musielibyśmy w tym przypadku czas naświetlania o 7 1/3 stopnia. Też proste, a może nawet w plenerze łatwiejsze do praktycznego zastosowania, zwłaszcza, że byłaby to wielkość stała.
No i dla jeszcze większego uproszczenia spójrzmy na tabelaryczne zestawienie krotności i stopni EV, co może rzecz ułatwić i oszczędzić niepotrzebnych obliczeń pochłaniających mimo wszystko czas, zwłaszcza w terenie - przy zachowaniu zupełnie akceptowalnej dla naświetlenia dokładności wyniku:
Krotność |
2 |
2,8 |
4 |
5,6 |
8 |
11 |
16 |
22 |
32 |
EV |
1 |
1,5 |
2 |
2,5 |
3 |
3,5 |
4 |
4,5 |
5 |
Krotność |
45 |
64 |
90 |
128 |
181 |
256 |
362 |
512 |
588 |
EV |
5,5 |
6 |
6,5 |
7 |
7,5 |
8 |
8,5 |
9 |
9,5 |
I w przypadku naszej przykładowej krotności 156 widzimy, że wypada ona mniej więcej w połowie pomiędzy 7 a 7,5 EV - co całkowicie zgadza się z wynikiem wcześniejszego wyliczenia. Szybko, prosto i przyjemnie, a efekt w praktyce ten sam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz