Odwiecznym
dla mnie problemem przy fotografowaniu z fleszami aparatowymi
wykorzystaniem parasolek odbijających było ukierunkowanie światła
flesza. O ile w przypadku parasolki dyfuzyjnej problemu specjalnego
nie ma, wystarczy skierować flesz jakkolwiek i mniej więcej w jej
środek, to w przypadku parasolek odbijających nie jest już tak
różowo. Wtedy bowiem - a w przypadku parasolki srebrnej to już
naprawdę obowiązkowo - flesz musi być skierowany maksymalnie
blisko osi parasolki, inaczej bowiem jego światło odbija się
bardzo nieefektywnie i w dość nieprzewidywalnym kierunku w dół (o charakterystyce różnych parasolek co nieco TUTAJ).
Test
flesza ze srebrną parasolką - po lewej flesz oddalony od osi
parasolki, po prawej ułożony wzdłuż osi. Doskonale widoczna
różnica w rozkładzie odbicia światła i przewaga osiowo
umieszczonego flesza (skierowanie oddalonego flesza w środek
parasolki w praktyce niewiele zmienia).
Najprostszym
oczywiście rozwiązaniem byłoby nabycie uchwytów statywowych
umożliwiających zamontowanie stopki flesza z boku, w kierunku
parasolki - jak np. Phottix Varos czy Varos BG. Wadą może być
jednak dość wysoka cena tych uchwytów, skądinąd jednak
odpowiadająca ich jakości.
Ja
natomiast, jako zwolennik rozwiązań tandetnych, niskobudżetowych a przekombinowanych,
chcąc także maksymalnie zutylizować posiadane zasoby, wymyśliłem
sobie następujące warianty:
Najprostszym
z rozwiązań było położenie flesza na popularnym onegdaj
odbiorniku Phottix Tetra PT-04 II (czy jakimkolwiek podobnym).
Najprostszym, ale w tym przypadku - niestety - nienajlepszym. Zaletą
rozwiązania jest brak pętających się kabli, lampa nie musi
posiadać gniazdka PC, wadą jest jednak ogólna chybotliwość.
Problem w tym, że sam odbiornik jest wysoki, z nisko osadzoną osią
obrotu, przez co duży moment obrotowy wywoływany przez ciężar
flesza, oddalonego od osi obrotu, powoduje, że trudno go pewnie
unieruchomić w poziomie. Tym bardziej, że kierunek gwintu nakrętki
blokującej sprawia, że ciężar lampy ma dodatkowo tendencję do
jej odkręcania - aby temu zapobiec trzeba by założyć odbiornik
tyłem do przodu i położyć go na tył - oby tylko lampa nie
wyleciała w tym położeniu z sanek. Z lekkim fleszem działa to
jako tako, z ciężkim - nie próbowałem. Najlepszym
rozwiązaniem jest więc użycie uchwytu z szeroką szyną, na której
odbiornik może się po prostu oprzeć (jak na zdjęciu), inaczej
może być to kłopotliwe. Ale i tak jest to mało mnie urzekające
rozwiązanie. No i jeśli stosuje się odbiornik inny niż Tetra (czy
wszelakie tetropodobne), pozbawiony możliwości obracania - w ogóle nie do wykorzystania.
Aby
cokolwiek poprawić dość niepewne mocowanie Tetry, postanowiłem
użyć przegubową stopkę Hama Blitzneiger 1, montując
flesz i odbiornik osobno. Flesz musi wobec tego posiadać możliwość
wyzwolenia kablem (lub wykorzystać trzeba przejściówkę), a sam
odbiornik można albo zamontować na uchwycie, albo powiesić na
kablu. Z pozoru fajnie to wygląda, w praktyce okazuje się, że
przegub - pomimo zastosowania wewnątrz klejącej podkładki - jest
dość trudny do pewnego dokręcenia w położeniu poziomym i flesz,
nawet nienajwiększy, ma tendencję do opadania; tym niemniej pochylenie lampy można sobie dowolnie regulować. Największą jednak
wadą jest cena przegubu Hamy - solidnie przekraczająca 50 złotych
i czyniąca jego zakup w tym celu kompletnie nieopłacalnym. Skądinąd sam przegub, bardzo przyzwoicie wykonany, wyposażony w zimną stopkę i gwint 1/4", jest nader użytecznym akcesorium do flesza.
I
na koniec rozwiązanie, z którego jestem najbardziej zadowolony -
kostka synchronizacyjna F&V PR-02, wyposażona w dwie gorące stopki,
gwint statywowy 1/4" i wejście na kabel z końcówką mini jack
- do dostania w cenie od 26 złotych. Można ją zamontować na
dowolnym statywie czy uchwycie z gwintem 1/4", podłączyć do
tego wyzwalacz radiowy, fotocelę lub nawet bezpośrednio kabel
synchronizujący - w zależności od upodobania, no i założyć
jedną lub dwie lampy - jedną w pionie i jedną w poziomie. W
przypadku korzystania z jednej lampy na wolne sanki można wsunąć
wyzwalacz lub fotocelę, żeby się nie pałętały. Lampa nie musi
nawet posiadać gniazdka PC. Całość zwarta, pewna i
wielofunkcyjna, nic się nie kolebie, nic nie opada, niczego nie trzeba co chwilę dokręcać. Jedyne
usprawnienie, jakie przychodzi mi do głowy, to - w przypadku montowania na wąskim uchwycie oświetleniowym, jak na zdjęciu - podłożenie pomiędzy
kostkę a uchwyt statywowy (wokół gwintu) gumowej podkładki (np.
uszczelki). W zasadzie do wad kostki zaliczyć można brak regulacji nachylenia fleszy, podłączenie wyzwalacza kablem - no i konieczność poskładania tego zestawu przed przystąpieniem do zdjęć (lampa zamocowana bezpośrednio na odbiorniku jest rozwiązaniem jednak znacznie czystszym formalnie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz