czyli
Wypasiony światłomierz dla ubogich?
Zaintrygowały mnie cokolwiek współczesne skomputeryzowane światłomierze, potrafiące oprócz (co oczywiste) wskazania prawidłowych parametrów ekspozycji, wykazać także wzajemne relacje światła ciągłego i błyskowego w oświetleniu sceny (co widzimy na poniższym przykładzie w postaci dwóch kolorowych paseczków na skali liniowej).
Czyli błyskamy sobie fleszem, a światłomierz pokazuje nam także, jak ma się jasność światła błyskowego do jasności oświetlenia zastanego.
No właśnie, wiedza to całkiem potrzebna - aby odpowiednio dobrać stosunek jasności światła modelującego do wypełniającego. Normalnie,
w kontrolowanych warunkach studyjnych, sprawa jest prosta. Zapalamy jedno światło i
mierzymy ekspozycję. Potem je gasimy, zapalmy drugie, mierzymy
ekspozycję dla niego – i już znamy wzajemny stosunek ich
jasności.
No
ale co zrobić, jeśli nie możemy swobodnie tych świateł gasić i
zapalać, bo jedno jest światłem zastanym, czy to sztucznym czy
dziennym, nad którym nie mamy już żadnej władzy? Wtedy pozostaje
nam tylko dokonać pomiarów dla samego światła zastanego i dla
światła zastanego z dodanym naszym oświetleniem wypełniającym,
czy to błyskowym, czy ciągłym…
Czyli
na przykład mierzymy ekspozycję dla światła zastanego i otrzymujemy wynik 7 EV. Następnie mierzymy ekspozycję
z dodanym
światłem wypełniającym (wszystko jedno, ciągłym czy błyskowym) i
otrzymujemy wynik przykładowo
8,5 EV.
No i
właśnie, mamy dwa wyniki – ale jak one mają się do siebie?
Wyszła nam dla obu pomiarów różnica 1,5 EV – no i co z tego –
przecież nie jest to różnica pomiędzy obydwoma światłami, tylko
pomiędzy jednym i sumą obydwu, hę? Jak wzajemnie mają się do siebie
jasności obu samych tylko świateł? Ja chcę do mamusi…?
Otóż,
jak to się zwykle w naszych rozważaniach okazuje, sprawa jest z
matematycznego punktu widzenia prosta. Stosunek jasności dwóch
źródeł światła obliczyć można w tej sytuacji wychodząc ze
wzoru:
n1 = 1 : 2ΔEV
gdzie
n1
– udział światła
zastanego w
wyniku sumarycznym
ΔEV
– różnica pomiędzy pomiarem dla
jednego i dwóch świateł.
Czyli
tak naprawdę to nawet zapisać to można jeszcze krócej jako n1
= 2-ΔEV,
acz dla czytelności
działania zostawmy już to dzielenie...
Ale,
ad rem. Różnica
pomiędzy pomiarami wynosi w naszym powyższym przykładzie, jak
wiemy, ΔEV
= 8,5 – 7 = 1,5 EV.
Podstawiamy to zatem do wzoru i otrzymujemy…
n1 = 1 : 21,5 = 1 : 2,83 = 0,35
Zatem światło zastane, stanowi w
tym przykładzie 0,35,
ergo 35%, oświetlenia naszej sceny.
A
jaka jest wzajemna relacja świateł? Tę łatwo wyliczyć,
porównując procentowe udziały obu źródeł w oświetleniu, czyli…
n2
: n1
= (1 - n1)
: n1
gdzie
n2
– udział światła
wypełniającego w
wyniku sumarycznym
... co po prostym przekształceniu wzoru doprowadza nas do jeszcze składniejszej postaci...
n2
: n1
= 2ΔEV - 1
Podstawiamy zatem daną ΔEV do wzoru i otrzymujemy...
n2 : n1 = 21,5 - 1 = 2,83 - 1 = 1,83.
Stąd, przy różnicy obu pomiarów wynoszącej 1,5 EV, wzajemny
stosunek jasności obu świateł (wypełniającego n2
i zastanego
n1)
wynosi 1,8:1.
Trywialnie
proste, nieprawdaż?
Kłopot jeno w naszym podstawowym wzorze, wymagającym zdolności podniesienia 2 do dowolnej potęgi, co wymagałoby np. posłużenia się kalkulatorem naukowym. Z drugiej strony najczęściej spotykany zakres pomiarów, który byłby dla nas interesujący, nie jest znowu w praktyce taki wielki.
Aby zatem sprawę uprościć, do posłużmy się tabelą poniższą, sporządzoną dla zakresu różnic pomiarów od 0,3 do 3 EV:
ΔEV |
0,3 |
0,5 |
0,7 |
1 |
1,3 |
1,5 |
n1 |
0,81 |
0,71 |
0,62 |
0,50 |
0,41 |
0,35 |
n2 |
0,19 |
0,29 |
0,38 |
0,50 |
0,59 |
0,65 |
n2:n1 |
1:4,3 |
1:2,4 |
1:1,6 |
1:1 |
1,4:1 |
1,8:1 |
ΔEV |
1,7 |
2 |
2,3 |
2,5 |
2,7 |
3 |
n1 |
0,31 |
0,25 |
0,20 |
0,18 |
0,15 |
0,13 |
n2 |
0,69 |
0,75 |
0,80 |
0,82 |
0,85 |
0,88 |
n2:n1 |
2,2:1 |
3:1 |
3,9:1 |
4,7:1 |
5,5:1 |
7:1 |
I co, można żyć bez wypasionego światłomierza?