czwartek, 14 listopada 2019

Paraolka-softbox dla odważnych

czyli

Ups!

Skoro już poruszonem był nie tak dawno temat parasolki-softboksu, zwrócić wypada uwagę na tyleż nieoczekiwane, co zaskakujące niebezpieczeństwo wiążące się ostatnimi czasy z nabyciem tego atrakcyjnego akcesorium.

Na początek przyjrzyjmy się dla formalności samej instalacji takiej parasolki.
Montuje się ją jak zwykłą parasolkę fotograficzną, czy to bezpośrednio do flesza studyjnego, czy w uchwycie statywowym do flesza reporterskiego. Flesz zagląda do wnętrza parasolki poprzez otwór w dyfuzorze, zlokalizowany powyżej jej pręta, uszczelniony ściąganym taśmą kołnierzem. Dodatkowy suwak poniżej służy do rozpinania dyfuzora w celu złożenia parasolki.
Proste i oczywiste. Gdzież więc wspomniane na początku zagrożenie?


Ano w owym otworze na flesz właśnie. Trudno bowiem odgadnąć, jakimi pokrętnymi torami poruszały się myśli chińskich producentów, ale w sprzedaży różnych sklepów pojawiły się ostatnio parasolki-softboksy (zarówno o średnicach 84 cm i 110 cm)  całkowicie wynaturzające podstawowy sens swej konstrukcji - w których pręt przechodzi nie na skraju otworu na flesz, ale centralnie przez jego środek. Eeeee... Serio.


O ile flesz reporterski da się jeszcze nieco na wcisk przepchnąć pomiędzy prętem i krawędzią otworu, napinając cokolwiek dyfuzor (choć tak asymetryczne zaciągnięcie uszczelniającego kołnierza nie jest już specjalnie wygodne), to wpakowanie w coś takiego lampy studyjnej jest zadaniem zgoła beznadziejnym - parasolka musiałaby wszak być zamontowana centralnie pośrodku palnika...


Jak zresztą widzimy powyżej, na przykładzie zdjęć z ofert, problem dotyczy zarówno parasolek-softboksów refleksyjnych, jak i transparentnych.
Ani na chwilę więc nie można porzucić podczas zakupów rewolucyjnej czujności, a wysyłkowy zakup parasolki-softboksu stał się w ttej chwili prawdziwą jazdą po bandzie! Co za czasy...

sobota, 23 lutego 2019

Parasolka-softboks a flesz aparatowy

czyli

Jakby go tu ten tego ugryźć...

Jednym z prostych i kuszących swą ekonomiczną oraz użytkową efektywnością akcesoriów studyjnych czy oświetleniowych jawią się parasolki-softboksy. Nader proste w rozkładaniu i montażu, niewymagające dość kosztownych dodatkowych akcesorów w rodzaju uchwytów w sytemie Bowens, a zdające się oferować w zasadzie funkcjonalność zbliżoną do prawdziwych softboksów. Ich użycienie różni się w zasadzie niczym od zwykłej parasolki fotograficznej - no może poza sposobem montażu flesza (o ile używa się flesz aparatowy), który musi być tu położony wzdłuż pręta parasolki.
Całość wygląda, nie przymierzając tak, jak w autoiluminacji poniżej.


Niby fajnie, niby działa, ale gdy przyjrzy się człek temu uważniej, to dostrzeże, że dyfuzor takiego parasolko-softboksa oświetlony jest przez flesz aparatowy dość nierównomiernie, głównie na środku - co przełoży się w sposób oczywisty na nieco mniejszą niż można by oczekiwać miękkość światła.
Postanowiłem więc pokombinować, jakby tu zoptymalizować taki zestaw.

Na pierwszy ogień, jako punkt odniesienia spójrzmy na efekt, jaki daje goły flesz (w tym przypadku Yongnuo YN460-II, umiejscowiony tak, że czoło reflektora znajduje się w płaszczyźnie dyfuzora. Zdjęcia wykonane były z parasolką-softboksem średnicy 84 cm, na minimalnej energii flesza, przy czułości 100 ISO i przysłonie 5,6, aby, dzięki skąpemu naświetleniu lepiej widoczny był rozkład światła na dyfuzorze.


Widać, że softboks pracuje w takiej konfiguracji głównie połową swej średnicy; oczywiście jego zewnętrzne partie też coś tam dokładają do oświetlenia, ale gros światła mamy jak z softboksa średnicy powiedzmy 50 cm.
No dobrze, a więc poszerzmy kąt świecenia flesza, wysuwając wbudowany dyfuzor szerokokątny.


Sytuacja się poprawiła w sposób zauważalny, ale i tak główne pole świecenia ma średnicę jakichś 55 cm. Hmmm. Wciąż nie to.
No to wypadałoby jeszcze poszerzyć kąt świecenia flesza. A więc chowamy dyfuzor wbudowany, a zakładamy na głowicę dyfuzor typu stofen.


Różnica w średnicy hotspotu żadna, choć nieco jaśniejsze są zewnętrzne partie softboksa - ale dalej nie jest to efekt, jaki chciałbym zobaczyć, Czyli szukamy dalej. To może jednak do stofena jednak dodać dyfuzor wbudowany?


Praktycznie bez różnicy jeśli chodzi o średnicę hotspotu, choć może oświetlenie partii wewnętrznych i zewnętrznych jest bardziej równomierne? 
Tym niemniej, jak widać, nie tędy droga. Flesz już szerzej świecić nie będzie, a efekt wciąż daleki od ideału. Widać wręcz, że jakakolwiek naprawdę zauważalna różnica występuje w zasadzie tylko pomiędzy gołym fleszem, a fleszem o kącie świecenia poszerzonym przez zastosowanie jakiegoś dyfuzora, czy to stofena czy wbudowanego. Czyli potrzebne jest jakieś inne rozwiązanie systemowe. Ale jakie?
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to to, że parasolka taka to praktycznie zwierciadło wklęsłe, które w naturalny sposób skupia padające nań światło w swej centralnej części. Spróbujmy więc wsunąć flesz (wciąż z założonym stofenem) nieco do wnętrza parasola, aby oddalić go od ogniska zwierciadła.


(Nie)oczekiwanie widać w końcu niejaką poprawę. Czyżby tu był haczyk? No to spróbujmy rozwiązania ekstremalnego - wsuńmy flesz do wnętrza parasola praktycznie tak głęboko, jak się da, na ile pozwalają pręty.



Tu wreszcie widać, że parasolka zaczyna pracować zdecydowaną większością swej średnicy. Oświetlenie dyfuzora nie jest może jakieś super równomierne, ale ze wszystkich przetestowanych kombinacji pochodzi z największej powierzchni. Lepiej już chyba nie będzie...
Czyli wychodziłoby z tego, co może wypadałoby i jeszcze indywidualnie ocenić, że w przypadku używania takiej refleksyjnej parasolki-softboksa flesz aparatowy, zaopatrzony w taki czy inny dyfuzor, wypada wsunąć na co najmniej połowę jej głębokości.
Problem tu pojawia się jeno taki, że większość flesza jest wtedy ukryta w rękawie osłaniającym wycięcie w dyfuzorze, co nie ułatwia choćby regulacji energii błysku - no chyba, że dokonuje się tego zdalnie (czy w ogóle w TTL).
Ale, cóż, nie ma rozwiązań idealnych.