czwartek, 5 grudnia 2013

Kwadratura klosza


W przypadku wykorzystywania do fotografii czy filmowania oświetlenia za pomocą świetlówek kompaktowych istotny problem stanowi nieraz uzyskanie za ich pomocą światła twardego. Świetlówki takie na skutek swych dużych rozmiarów z natury dają światło dość rozproszone, trudne do skupienia, efekt ten potęgowany jest jeszcze stosowaniem – wymuszonym przez jednak małą wydajność świetlówek - wielokrotnych opraw, a także kierunkowaniem ich światła za pomocą dużych rozmiarów reflektorów, np. srebrnych parasolek. Koniec końców, kompaktowe świetlówki fotograficzne dają światło miękkie, w zasadzie zbliżone do softboxa, za to bardzo rozproszone i źle ukierunkowane – poza właściwym obiektem rozświetlone jest w zasadzie całe wnętrze, co przy jasnym pomieszczeniu zasadniczo uniemożliwia uzyskanie kontrolowanego, kontrastowego oświetlenia.Dlatego też solidną pokusą mogą wydawać się dostępne w handlu reflektory paraboliczne do standardowych oprawek studyjnych z gwintem E27, np. takie klasyczne wąskostrumieniowe o średnicy 26,5 cm czy mniejsze 21 cm, reklamowane jako przydatne w zasadzie do wszystkiego – zwłaszcza świetlówek kompaktowych czy żarówek błyskowych... Naprawdę?


Przede wszystkim – reflektor taki nie ma najmniejszego sensu w przypadku żarówki błyskowej. Świeci ona wszak do przodu i to stosunkowo wąskim kątem, wobec czego użycie reflektora nie ma tu żadnego znaczenia, bowiem ma on zastosowanie tylko w przypadku źródeł światła świecących do tyłu i na boki. W przypadku żarówki błyskowej jedyna – marginalna – funkcja reflektora sprowadza się do jej osłonięcia z boku, co przy stosowaniu np. oświetlenia bocznego może zapobiec złapaniu blika przez obiektyw aparatu. Takie jakby sztywne wrota.
No, ale jak ma się sytuacja w przypadku świetlówek kompaktowych? Ano lepiej, ale pod pewnymi warunkami. Dlaczego? Otóż reflektor taki, w postaci jaka jest obecnie dostępna, nie nadaje się zupełnie do standardowych, dużych świetlówek fotograficznych – przeznaczony jest bowiem zasadniczo do tradycyjnych żarówek, a i to matowych.
Cały haczyk zasadza się bowiem w funkcjonowaniu takiego reflektora – aby działał on efektywnie, źródło światła umieszczone musi być w ognisku reflektora, a to ognisko znajduje się na samym dnie czaszy, kilka ledwo centymetrów nad szyjką. Jeżeli więc zastosujemy z takim reflektorem typową, dużą świetlówkę fotograficzną, to w ognisku reflektora znajdzie się tylko jej oprawa, a całe światło z rury w przedniej części klosza rozproszy się dość bezproduktywnie. Do tego świetlówka, nawet mała o mocy 65 W, jest i tak większa od reflektora, wystaje na zewnątrz – co jeszcze zmniejsza skuteczność tego układu, zwiększając zarazem rozsiewanie światła na boki. 

 
Cóż więc zrobić? Umieścić źródło światła tam, gdzie jego miejsce. Prostym rozwiązaniem okazuje się zakup małej świetlówki kompaktowej – zupełnie eksperymentalnie (i spontanicznie) sprawiłem sobie w tym celu świetlówkę Osram o mocy 11 W, strumieniu świetlnym 600 lm i temperaturze barwowej 6500 K.
W porównaniu do kompaktowej świetlówki fotograficznej, nawet najmniejszej spiralnej „śrubki” 65 W (pokazanej na zdjęciach powyżej), oferującej deklarowany strumień świetlny 3800 lm, wygląda ona z kloszem wręcz humorystycznie:


Tyle, że ze względu na małe wymiary, świetlówka 11 W pozwala dość efektywnie wykorzystać możliwości reflektora. Nie jest może idealnie, ale znajduje się naprawdę blisko ogniska. Spójrzmy więc na działanie zestawu świetlówki 11 W (600 lm) z reflektorem, prostopadle świecącego na ścianę z odległości 1,1 m (licząc od statywu):


Jak widać światło jest dobrze ukierunkowane, wyraźnie ograniczone – i zaskakująco jasne. Porównajmy to teraz ze świetlówką fotograficzną 65 W (3800 lm), w tym samym ustawieniu i przy tych samych parametrach ekspozycji:


Pomimo strumienia świetlnego większego teoretycznie ponad 6 razy jest wyraźnie ciemniej, świetlówka świeci w zasadzie bezkierunkowo – widać wyraźnie, że reflektor w takim przypadku w ogóle nie działa, pełni praktycznie rolę osłony świetlówki, ograniczającej jej świecenie do tyłu.
Dla pełni porównania, układ klasyczny – świetlówka 65 W ze srebrną parasolką średnicy 84 cm działa tak:


Jest więc znacznie jaśniej niż w przypadku świetlówki 65 W z kloszem, acz dużo jest światła rozproszonego. Co ciekawe, pomimo większej odległości od parasolki do ściany niż w przypadku reflektora, oświetlane przez reflektor pole (hotspot) jest zasadniczo tej samej wielkości.
I na koniec porównanie efektywności poszczególnych układów, na podstawie histogramów z wycinków ze środka pola oświetlanego przez trzy powyżej zaprezentowane zestawy:


Widać dobitnie, że świetlówka 11 W z kloszem daje światło o 1,25 EV jaśniejsze niż świetlówka 65 W w takich samych warunkach – czyli, porównując to do strumienia świetlnego, mała 11 W świetlówka jest w tym zestawie 15 razy bardziej skuteczna od świetlówki 65 W (świeci 2,4 raza jaśniej przy 6,3 raza mniejszym strumieniu świetlnym).
Z kolei świetlówka 65 W z parasolką daje oświetlenie o 1 EV jaśniejsze od świetlówki z kloszem, acz trzeba mieć na uwadze, że ponieważ świetlówka z parasolką zwrócona jest do tyłu względem statywu, większa była w moim teście odległość od źródła światła do ściany, wobec czego przy większych bezwzględnych odległościach do obiektu zdjęcia różnica będzie mniejsza. Trzeba mieć też na uwadze, że posłużyłem się w teście (czysto skądinąd porównawczym) stosunkowo małą świetlówką fotograficzną 65 W, której pojedyncze użycie jako światła głównego jest możliwe praktycznie tylko przy fotografowaniu statycznych scen ze statywu. 
Można jeszcze zwrócić uwagę na różnicę temperatury barwowej światła - świetlówki fotograficzne mają ją deklarowaną jako 5500 K, zaś użyty w teście mały Osram 11 W - 6500 K. Daje on więc nieco chłodniejsze światło, tak że do pełni szczęścia i idealnego dopasowania konieczna byłaby filtracja na poziomie 2,8 daM. Różnicę jasności poszczególnych zestawów, jak i barwy światła, widać na porównaniu próbek wykorzystanych do otrzymania powyższych histogramów:  

 
A jak wygląda zastosowanie w przypadku takiego parabolicznego reflektora tradycyjnych żarówek? Ano świetnie – świeci, że aż miło, z kilkoma wszak „ale”... Przede wszystkim reflektor przeznaczony jest do żarówek matowych. Jeżeli zastosujemy żarówkę z przezroczystą bańką, czy to zwykłą, czy halogen, oświetlenie będzie wprawdzie ładnie ukierunkowane, ale zdecydowanie nierównomierne – reflektor rzuci nam bowiem zamiast okrągłego hotspotu obraz żarnika żarówki. Najprościej byłoby więc kupić żarówki matowe, ale dzięki światłym proekologicznym regulacjom UE jest to w zasadzie zagadnienie akademickie. Drugi problem w przypadku stosowania żarówek wiąże się z ewentualną koniecznością zbalansowania temperatury barwowej światła, gdyby np. stosować reflektor z żarówką w połączeniu z oświetleniem świetlówkami.
Sprzedawane obecnie reflektory paraboliczne nie są, jak widać, przeznaczone do dużych świetlówek fotograficznych. Specjalny reflektor do świetlówki wyposażony być musi z tyłu w odpowiednią kieszeń, w której chowa się oprawa świetlówki, tak że wewnątrz odbłyśnika reflektora znajduje się już tylko rura, źródło światła. I tak nie będzie to układ specjalnie efektywny, bo w pobliżu ogniska znajdzie się, powiedzmy, 1/4-1/3 „śrubki”, ale jasność będzie porównywalna – jak z mojego dochodzenia wynika – do zestawu takiej świetlówki z parasolką, czyli nie najgorzej, natomiast światło będzie zdecydowanie twardsze, o wyraźnie zarysowanym cieniu. Jakieś dwa lata temu reflektory takie przemknęły przez sklepy jak kometa – i więcej ich czemuś nie widziano...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz