poniedziałek, 9 grudnia 2013

Świetlówka kompaktowa a parasolka refleksyjna

Skoro zmęczyliśmy już niszowy temat świetlówki fotograficznej z kloszem, zagłębmy się teraz w niuanse znacznie bardziej popularnego zestawu oświetleniowego dla ubogich (duchem) - fotograficznej spiralnej świetlówki kompaktowej z parasolką. Jak też rozkłada się jego światło, i na ile jest on efektywny?

 
Spójrzmy więc na trzy czysto teoretyczne przykłady uzyskane za pomocą pojedynczej oprawy, jak na powyższym zdjęciu. Średniej wielkości świetlówka fotograficzna o mocy 85 W (strumień świetlny 4900 lm, temperatura barwowa 5500 K), ustawiona została prostopadle w odległości 150 cm od szarego panelu, który z kolei znalazł się 15 cm przed ścianą. Rozmiar świetlówki wybrany został skądinąd celowo, aby uzyskać niejako średnią wartość możliwego wpływu jej wielkości na współpracę z parasolką.
Ze srebrną parasolką o średnicy 84 cm oświetlenie wygląda (w ujęciu obiektywem o ekwiwalencie ogniskowej 28 mm) tak:
 

Ekspozycja ustalona została ręcznie na szarym panelu (czas 1/15 s i przysłona 1:4,5.dla czułości 200 ASA), który to panel posłużył także do ustalenia balansu bieli. Zwróćmy też uwagę na ogólną jasność światła dla tego zestawu, a ta jest, jak widać z parametrów naświetlania, dość mizerna - o jakimkolwiek sensownym fotografowaniu z ręki przy świetlówce 85 W można w zasadzie myśleć tylko przy krótkich ogniskowych, dużych otworach przysłony lub wysokich czułościach - z odległości 1,5 m liczba świetlna wyszła na poziomie 7,8 LV. Jeśli natomiast chodzi o rozkład światła, widać dość wyraźne ograniczenie pola świecenia, którego średnicę oszacować można na podstawie wielkości panelu (30 cm) na mniej więcej 120 cm - wynika z tego, że średnica oświetlanego pola wynosi ok. 75% odległości od lampy do obiektu, a kąt świecenia odpowiada obiektywowi o ekwiwalencie ogniskowej w okolicy 60 mm.
Aby uniknąć tego w dość wyraźnego hotspotu rozważyć można na przykład zastosowanie parasolki białej, która dać winna bardziej rozproszone światło. Tak więc i sięgnąłem po swoją parasolkę "białą" (czy raczej w wydaniu chińskiej firmy Massa bardzo jasnoszarą) o średnicy 91 cm, która przy tych samych parametrach ekspozycji dała następujący efekt:


Jak widać, oświetlenie jest faktycznie bardziej równomierne, można już z powodzeniem używać tego zestawu dla obiektywów szerokokątnych, jest jednak znacznie ciemniej niż w przypadku srebrnej parasolki. Próbą poprawy tej sytuacji może być użycie parasolki o większym współczynniku odbicia - tu posłużyem się parasolką dwupowłokową o średnicy 84 cm, czyli białą dyfuzyjną ze srebrnym pokrowcem, znakomicie się skądinąd sprawdzającą z lampami błyskowymi. A rezultat wyszedł tym razem taki:


W zasadzie więc rozkład oświetlenia porównywalny jest z parasolką białą, acz jest faktycznie nieco jaśniej.
Przy okazji warto też zwrócić uwagę na charakterystykę światłocienia dla poszczególnych parasolek - cień statywu na ścianie jest zdecydowanie najbardziej rozmyty dla parasolki srebrnej, ale i jest to specyficzne dla takiej parasolki rozmycie składające z wielokrotnie nakładających się kilku cieni - tym niemniej w praktyce, jeśli nie fotografujemy li tylko cienia statywu na ścianie - efekt ten nie jest specjalnie widoczny, a w każdym razie nie przeszkadza.
Porównajmy teraz jeszcze jasność oświetlenia dla trzech powyższych przykładów na podstawie histogramów z wycinków pola szarego panelu:


Widać, że stosując parasolkę "białą" zyskujemy wprawdzie na równomierności oświetlenia, ale ekspozycja spada w stosunku do parasolki srebrnej aż o 1,75 EV, czyli 3,35 raza. Z kolei stosując parasolkę dwupowłokową, o większym współczynniku odbicia, tracimy w porównaniu do parasolki srebrnej 1,25 EV czyli ilość światła spada 2,4 raza.
Jak by nie było, jest ciemno...


Na koniec spójrzmy więc jeszcze, ile tak naprawdę można wyciągnąć z oświetlenia światłem stałym za pomocą świetlówek z parasolką. Zamiast jednej świetlówki 85 W zastosujmy zatem popularną podwójną oprawę z dwoma świetlówkami 125 W (7200 lm, 5500 K), najmocniejszymi, jakie można w niej użyć, i srebrną parasolką średnicy 84 cm:


Ekspozycja tym razem ustawiona została na szary panel od nowa - przy odległości 150 cm, czułości 200 ISO i przysłonie 1:4,5 czas naświetlania wyniósł 1/50 s, a więc uzyskaliśmy już w miarę znośne oświetlenie rzędu 9,5 LV. Dla przypomnienia - przy jednej świetlówce 85 W w identycznym ustawieniu czas naświetlania wynosił 1/15 s. Widać więc, że wzrost jasności oświetlenia jest w praktyce, pomimo kombinowania z ilością świetlówek, proporcjonalny do wzrostu strumienia świetlnego - ten bowiem zwiększył się 2,93 raza (z 4900 lm do 14 400 lm), zaś czas naświetlania skrócił się 3,33 raza (z 1/15 s do 1/50 s) - różnica pomiędzy tymi wartościami wynosi 0,18 EV i zrzucić ją można spokojnie na karb skoku 1/3 EV, z jakim ustawiane są parametry ekspozycji w aparacie. Nieco zaskakująca jest - wobec użycia świetlówek tego samego producenta - wyraźna różnica w barwie światła. No ale to najwyraźniej temat na kolejne śledztwo...
Jak by nie było,już samo oświetlenie główne świetlówkami kompaktowymi o sumarycznej mocy 250 W pozwala juz na w miarę spokojne fotografowanie z ręki bez nadmiernego podbijania czułości - może nie ma co popadać w nadmierną euforię, ale dramatu też jednak nie ma. Można oczywiście zastosować, żeby już nie pchać się w nadmierne koszta i bardziej egzotyczne rozwiązania, bardzo zbliżoną do oprawy podwójnej oprawe potrójną, która pozwoliłaby ponownie zwiększyć wartość ekspozycji o 0,5 EV.
Jedna tylko gorzka refleksja dotycząca tego typu podwójnych (czy potrójnych) opraw ciśnie się na koniec na myśl - ustawienie takiej oprawy, z parasolką i dużymi świetlówkami, wymaga od jednej osoby naprawdę ekwilibrystycznych zdolności, bo jest to czynność wymagająca zasadniczo użycia co najmniej czterech rąk - dwie do jednoczesnego dokręcania obu nakrętek na osi, i dwie kolejne do trzymania podczas tej czynności obu oprawek i parasolki w ustalonym położeniu. Najlepiej więc po prostu zorganizować sobie pomocnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz